środa, 8 grudnia 2010

Jaruzelski...



Dzisiaj przedruk... wart przeczytania.

Józef Szaniawski opisał naszego wybitnego doradcę prezydenta Komorowskiego generała Wojciecha Jaruzelskiego /na focie to ten z prawej strony/ następująco:

"Kolejna rocznica wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. generał Jaruzelski oraz junta zrusyfikowanych komunistycznych generałów Ludowego Wojska Polskiego wypowiedzieli wojnę własnemu Narodowi w imię imperialnych interesów Kremla. Stan wojenny był bez precedensu w dziejach Europy po II wojnie światowej! Wolnościowe dążenia Węgrów w 1956 r. spacyfikowały doborowe dywizje Armii Czerwonej. Czechów i Słowaków w czasie Praskiej Wiosny do ponownej uległości wobec Rosji zmusiła półmilionowa interwencja zbrojna wojsk Układu Moskiewskiego ("warszawskim" był tylko z nazwy).

Wcześniej, w 1953 r. na ulicach Berlina, Drezna, Lipska sowieckie dywizje czołgami rozprawiły się z antykomunistycznym powstaniem Niemców z NRD. Tylko w PRL agentura moskiewska była wystarczająco silna, aby samodzielnie rozprawić się z Polakami najpierw w 1956 r., a następnie w czasie masakry na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku. Było to nawiązanie do najlepszych tradycji targowicy w XVIII w. w okresie rozbiorów. Generał Jaruzelski jako komunistyczny dyktator Polski, jako szef tzw. WRON-y, jako premier rządu, minister obrony, a przede wszystkim I sekretarz Komitetu Centralnego partii komunistycznej łączył w swojej osobie wszystkie te funkcje. Budził grozę wśród Polaków, ale dla władców Kremla był zwyczajną marionetką. Nikt dokładniej nie sprecyzował faktycznej roli Wojciecha Jaruzelskiego jako marionetki Kremla niż Wiaczesław Mołotow. Tak, ten sam! Mołotow był prawą ręką Stalina i 23 sierpnia 1939 r. był współtwórcą IV rozbioru Polski razem z Ribbentropem. Ribbentrop został powieszony po wojnie w Norymberdze, a Mołotow dożył sędziwego wieku prawie stu lat i pod koniec życia w swoich pamiętnikach napisał cynicznie, prawdziwie i szczerze o generale Jaruzelskim: "W ostatnich kilku latach wielkim naszym osiągnięciem, naszym, to jest komunistów, było pojawienie się dwóch ludzi. Pierwszą przyjemną niespodzianką był Andropow (...) Drugi człowiek to Jaruzelski. Ja na przykład nigdy wcześniej nie słyszałem takiego nazwiska, zanim nie ujrzałem go w roli pierwszego sekretarza (...)" - wspomina sędziwy Mołotow. Po czym stwierdza dosłownie, komentując z satysfakcją z perspektywy Moskwy wprowadzenie stanu wojennego przeciwko Polakom w PRL: "Bolszewików było wśród Polaków niewielu. Jaruzelski nas wyręczył". To świadectwo Mołotowa jest dokumentem historycznym o ogromnym znaczeniu ze względu na osobę autora, który był nie tylko współsygnatariuszem IV rozbioru Polski, ale także wieloletnim premierem rządu i ministrem spraw zagranicznych Związku Sowieckiego. Warto też przypomnieć, że Jurij Andropow, który został zestawiony z Jaruzelskim, to wieloletni okrutny szef zbrodniczego KGB, a następnie komunistyczny dyktator Związku Sowieckiego. W tym kontekście, przy tym świadectwie Mołotowa, że "Jaruzelski nas wyręczył", muszą zostać przekreślone wszystkie bałamutne brednie na temat rzekomego "mniejszego zła", jakim miał być stan wojenny. Mołotow obciążył polskiego generała w sposób jednoznaczny, bo jednoznacznie i zwięźle sprecyzował jego historyczne zasługi dla Moskwy. Te zasługi Wojciecha Jaruzelskiego dla Moskwy stanowią w Polsce zdradę stanu. Tak jest - generał Jaruzelski to zdrajca, renegat i sprzedawczyk, bo przecież brał pieniądze za to, co robił! Zadziwiające, że w wolnej, suwerennej, niepodległej i demokratycznej Polsce właśnie dyktator stanu wojennego doradza prezydentowi III RP, co zrobić, aby Rosjanie byli z Polaków zadowoleni. Niepodległa, suwerenna i silna Polska od trzystu lat uważana była w Rosji za wroga. Więcej - Rzeczpospolita od trzystu lat konsekwentnie uważana jest za polityczną przeszkodę w realizacji strategicznych imperialnych planów kolejnych władców Kremla. Niegdyś byli to carowie - Piotr I, Katarzyna II, Mikołaj I, później Lenin, Stalin, Breżniew, Andropow, a obecnie Putin, Miedwiediew i mózg Kremla Karaganow. W ciągu trzystu lat zmieniali się władcy, zmieniała się sytuacja polityczna w Polsce, w Rosji, w Europie, ale agresywne geopolityczne cele Rosji wydają się imperialnie niezmienne. Po upadku Związku Sowieckiego w 1991 r., po upadku komunizmu, po zakończeniu zimnej wojny - liczni politycy w świecie, w tym również w Polsce, ogłosili, że to koniec sowieckiego imperium zła, a sama Rosja jest w gruncie rzeczy ponownie "kolosem na glinianych nogach". I oto w ciągu zaledwie jednej dekady Władimir Putin odbudował imperialną potęgę Rosji, ubezwłasnowolnił energetycznie państwa Unii Europejskiej, a od kilku lat skutecznie wywiera presję na politykę Stanów Zjednoczonych. Znamienne, że to właśnie Putin - niegdyś wysoki funkcjonariusz ludobójczego KGB, posługuje się metodami uważanymi za skuteczne zarówno w Rosji carskiej, jak i sowieckiej. To agentura - niegdyś Ochrana, a następnie NKWD, KGB, a teraz GRU i FSB. Raz po raz dowiadujemy się z mediów, że rosyjskie siatki szpiegowskie działają w USA, Wielkiej Brytanii, Niemczech. Szczególnie groźni są osławieni agenci wpływów Kremla. Tak było zawsze, to zła rosyjska tradycja. Także w Polsce, wśród Polaków Rosjanie potrzebowali zawsze swojej agentury. Generał Jaruzelski nie był wyjątkiem, wręcz odwrotnie. Tacy ludzie, jak Poniński, Branicki, Rzewuski, Potocki, Poniatowski, Wielopolski, Bierut, Gomułka, Gierek, Kania i właśnie Jaruzelski - od wieków wyręczali Rosjan w Polsce, realizowali w Polsce rosyjskie, a nie polskie interesy. Kogo wśród Polaków mają Rosjanie obecnie w Warszawie? No bo przecież mają takich z pewnością. Nikt rozsądny znający realia polityczne temu faktowi nie zaprzeczy."

źródło: http://tiny.pl/hws7t